Potrzeba na garnek 10 litrowy :
1 kurczak , lub kaczka
6 marchewek
5 pietruszek
1 seler wielkości pięści ( a jak macie małe łapki to półtora wielkości pięści ;p )
1/2 pory
2 cebule
4 ząbki czosnku
5 liści laurowych
10 kulek ziela angielskiego
sól ,pieprz
- zaczynamy od tego, że bierzemy litrową
plastikową butelkę ,
wlewamy do niej zimną wodę , zakręcamy i
wkładamy do zamrażalnika
- kurczaka/kaczkę kładziemy na desce i
wycinamy piersi i odcinamy nogi
( mięso używamy do dań obiadowych , szkoda go
do rosołu )
- zostanie nam korpus ptaka i skrzydła ,
wrzucamy do garnka 10 litrowego
- zalewamy ZIMNĄ wodą
-cebulę i czosnek razem łupinami
pokroić na 4 części i wrzucić do garnka
- warzywa obrać i wrzucić do garnka ,
tylko obrany seler pociąć na kilka kawałków
- dodać liścia laurowego i ziela angielskiego
- wsypać czubatą łyżkę soli i plaską łyżeczkę
pieprzu
- gotować na MAŁYM ogniu
- po około 40 min zaczną się pojawiać
szumowiny ( piana ) na wierzchu , jak będzie się robić
z nich taki brzydki kożuch to zebrać
ten syf szumówką/łyżką cedzakową i wywalić
do śmieci ( albo dać psu , nasz Burek lubił
ten syf z rosołu bo to
są ścięte białka z mięsa)
- po półtorej godzinie gotowania powinien już
się robić przejrzysty rosołek, wówczas
wyjmujemy z zamrażarki butelkę z wodą i
połowę wlewamy do rosołu. Od
razu pojawią się oka tłuszczu . Butelkę
odłożyć do lodówki.
- po kolejnych 45 minutach dolać resztę wody
- gotować jeszcze z 20 minut po ostatniej
dolewce
- spróbować , doprawić solą i pieprzem
- wyłączyć gaz i jak rosół wystygnie - czyli
po kilku godzinach , wyjąć z niego warzywa, por, cebulę i czosnek od razu
zjeść , albo wyrzucić
( z tych warzyw można zrobić później "Jarzynową podstawową" )
- rosół przecedzić przez sito do innego garnka
uwagi :
- warto robić tak dużą ilość rosołu ponieważ
po przecedzeniu ja
rozlewam go do plastikowych litrowych
butelek i zamrażam . Potem
mam tydzień ( albo i dłużej) spokój z zupami
, po prostu wieczorem wyjmuję butelkę,
żeby odtajała a rano tylko
szykuję warzywa na zupę
jaką chcę zrobić , zalewam gotowym rosołem i
w 20 minut
mam garnek zupy na 4-5 porcji
EDIT : mrożenie w plastiku jest baaardzo wygodne , ale teraz zmieniłem metodę i robię z rosołu weki , więcej na ten temat TUTAJ
EDIT : mrożenie w plastiku jest baaardzo wygodne , ale teraz zmieniłem metodę i robię z rosołu weki , więcej na ten temat TUTAJ
- jeśli nie chcecie mrozić bo spodziewacie
się ze w ciągu
dwóch dni zużyjecie rosół ( bo się
spodziewacie gości , albo macie 5 dzieci)
to musicie zagotować przecedzony rosół i
potem zimny wstawić do lodówki
- kości/korpus obrać z mięsa i dorzucić sobie
później do zupki jaką będziecie robić
- część warzyw z rosołu kroję w kostkę,
mieszam i pakuję po dwie garści w woreczki śniadaniowe i mrożę. Używam
później przy robieniu kolejnych zup na bazie rosołu
Smacznego :)
Mam pytanie co polecacie do zup typu pomidorowa czy rosół zamiast makaronu? Szukam rozwiązania zwłaszcza na czas zimowy bo w okresie letnim to choćby paski cukinii wiem, że mogą się sprawdzić. Zimą ciężej z dostępnością i cena zawrotna.
OdpowiedzUsuńMy dajemy paski marchewki , albo wyjęte z rosołu i pokrojone w kostkę warzywa : marchew,seler,pietruszkę
UsuńPozdrawiamy :)
Czy rosół w trakcie gotowania należy przykryć? czy zostawić garnek bez przykrycia?? :)
OdpowiedzUsuńNigdy rosołu nie przykrywałem ;)
UsuńDzięki :) ja zawsze mam z tym problem, raz zostawiam zakryty, raz nie, zazwyczaj po prostu uchylam pokrywkę :)
UsuńZakochałam się w twoim blogu - tak fajnie to wszystko opisujesz, prosto i zrozumiale, tak że to do mnie TRAFIA, a co najważniejsze, dobrze wpływa na mój nastrój :) Propagujesz prawdziwą żywność, czyli same korzyści za niewielką cenę, cenę odrobiny wysiłku. W pełni się z toba zgadzam. Ja wiem, że ludzie szukają różnych wymówek (cena, odległość, trud, który sobie trzeba zadać, żeby wyszukać, albo uprawiać...), ale kurcze... prawdziwego jedzenia nie da się porównać z tym, które ja na własny użytek nazywam "wymęczonym". Uważam tak samo jak ty, że lepiej kupić mniej, ale za to dobrego jedzenia, niż tonę syfu okraszonego całą listą Mendelejewa. Oczywiście daleka jestem od wszelkiego fanatyzmu - od czasu do czasu kupię warzywo albo owoc w markecie, bo mam taki dzień, że mi ze wszystkim nie po drodze. Ale normą jest kupowanie na ryneczku, w małym, zaprzyjaźnionym warzywniaku, albo od gospodarza, a nie w markecie. Po niektóre produkty jeżdżę ponad 70 km i ani przez chwilę nie pomyślałam, że nie warto. Cieszy mnie to :)
OdpowiedzUsuńNo i wracając do twojego bloga. Cenię sobie bardzo poczucie humoru, więc tym bardziej cenię sobie to, że nie raz się uśmiechnęłam czytając twoje wpisy :))))
Nie jestem Paleo, ale wiele zasad tej diety stosuję od dawna (kiedy jeszcze nikt nie słyszał o Paleo, a tłuszcze nasycone były czystym złem ;) Naprawdę dobra robota, tak trzymać! :D
Ps. Nie mogę się powstrzymać (mam nadzieję, że mi to wybaczysz ;) POR nie PORA. Bo por, to chłopczyk :)
Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Asię :)
Siemanko :)
UsuńCieszę się , że się podoba :) Najlepiej bawiąc - uczyć , albo odwrotnie :p
Co do wszelkich błędów ... Głównie Asia nad tym czuwa , co pisze i poprawia moje błędy , czy to ortograficzne, interpunkcyjne , czy językowe . Ale jest garść słów , których używam , wiedząc , że forma jest inna :p min. Używam pory ( a nie por), odmierzam tej pory 100 gram (a nie gramów ) , taki mój urok :) i tak się pilnuję , żeby gwary poznańskiej nie używać , ale czasami wydaje mi się , że jakieś słowo zna cała Polska , a tu się okazuje , że tylko w poznańskiem się danego zwrotu używa :P
Witam, pytanie odnośnie zalewania lodowatą wodą, co z tymi okami tłuszczu? mam wyłowić? uradować się, że są? Pozdrowienia, AP
OdpowiedzUsuńPo to się leje lodowatą wodę, żeby wybiły oka tłuszczu :) cieszyć się :)
UsuńJa w pracy wrzucam wiadro lodu do gara i dopiero tłuszczu wybija :)
He, he- pod wpływem tego wpisu zamówiłam 10l emaliowany gar na rosół :P
OdpowiedzUsuń