Nożyk



Siemanko :)
Mam nowa zabawkę :)
Kupiłem sobie nożyk. Jest to japoński nożyk typu "Deba" SEKI RYU.
Powiedzmy sobie
szczerze, że nie jest to jakiś szał :p kosztował "tylko lub aż" 100zł
Ta seria jest taka powiedzmy bazowa, początkowa.
Wcześniej używałem różnych noży, albo z hurtowni zaopatrujących gastronomię, albo z "makra".
Ja mam w zasadzie jedno kryterium wyboru noża, firma nieistotna, nóż musi mi leżeć dobrze w ręce. Jeśli jest ciężki, dobrze wyważony i w zasadzie sam prowadzi rękę i woła do mnie - Witaj Pawełku! To wiem, że zostaniemy przyjaciółmi :)
Noże które kupowałem wcześniej były w przedziale 50-80zł. No i teraz stwierdziłem, a! kupię sobie może jakiś lepszy.
Noże japońskie mają dla mnie jeden problem ... są lekkie ... a niektóre wręcz leciutkie - duży nóż, a nie czuć go w ręce. Ja muszę mieć wszystko ciężkie, czy to nóż, czy telefon, czy ... charakter  :D
Oczywiście to jest kwestia przyzwyczajenia i przestawienia się, oraz przyzwyczajenia do nowego noża.
Pierwotnie szedłem po nóż typu "Santoku". Ale ta Deba bardziej mi w ręce leżała.
Z nożami japońskimi jest jeszcze jeden problem. Ceny :P
One nie mają ceny przejściowej, albo są noże w okolicach stówy, albo od razy kilka stów (takie za kilka tysięcy też są :p)
Czemu zdecydowałem się na zmianę? Bo w zasadzie z nożami mam tak, że kupuję nóż i po roku używania w zasadzie mogę go wyrzucić (jak już muszę co chwilę ostrzyć to mi się odechciewa) Zazwyczaj też moje noże po tym czasie mają już jakieś zadziory, lub wgięcia - nie oszczędzam swoich narzędzi pracy. Zobaczymy, jak długo ten nóż pożyje :)
No i bardzo się ucieszyłem, że w Opolu niedaleko naszego mieszkania jest sklep z nożami. Poszedłem, pogadałem ze sprzedawcą, mogłem sobie pooglądać, podotykać i przymierzyć się do różnych noży z każdej półki cenowej.


Etykiety: