Elo!
Jest wreszcie obiecane pasztetto! :) Bez jajek i zagęstników.
Przy okazji przypomniała mi się jedna historyjka.
Kiedyś wchodzę do pracy na drugą zmianę i coś
mi bardzo ładnie pachnie na kuchni. Pytam kumpla, co piecze, że zapach na dwie ulice od hotelu się rozchodzi.
- Pawełku, pyszny pasztet!
- dobra, dobra, pasztet jak pasztet ... daj spróbować ... o matko! jakie dobre!
Pytam kumpla, co on tam dał.
- Pamiętasz, mieliśmy w zamrażarce taki zapas kaczki co nam został po jakiejś imprezie? No to jakbyś szukał, to już nie znajdziesz :D
Co on dokładnie tam wrzucił to już pewnie sam nie pamięta, bo robił to z tak zwanego "biegu".
Tym wzruszającym wspomnieniem się inspirowałem :p
Tyle, że on to mięso piekł razem z warzywami, a ja ugotowałem, bo od razu chciałem mieć pyszny rosołek (uwielbiam taki z kaczki!)
Potrzeba na małą foremkę "keksówkę" pasztetu:
- 1/2 ugotowanej kaczki
- 100g wędzonego boczku (ale takiego prawdziwego!)
- 2 ugotowane marchewki
- 2 ugotowane pietruszki
- 1 cebula
- 2 ząbki czosnku
- 80g suszonej żurawiny
- papier do pieczenia
- maszynka do mięsa
- sól, pieprz
- 1 łyżka smalcu
Wykonanie:
- robimy sobie rosołek z kaczki (jak ktoś nie umie, to przepis TUTAJ)
- mięso i warzywa wyjmujemy na jakiś talerz, żeby lekko przestygły
- kaczkę obieramy z kości i mielimy mięso w maszynce do mięsa na standardowym sitku
- tak samo mielimy marchew i pietruszkę
- na koniec mielimy boczek
- rozgrzewamy piekarnik na 190 stopni
- cebulę i czosnek obieramy i kroimy w kostkę
- na patelni rozgrzewamy łyżkę smalcu
- smażymy cebulę z czosnkiem 3 minuty i dodajemy do zmielonej masy
- lekko solimy i pieprzymy
- dodajemy żurawinę
- "keksówkę" wykładamy papierem do pieczenia
- nakładamy masę mięsną, lekko wyrównujemy dłonią z góry
- wkładamy do piekarnika na godzinę
- po tym czasie wyjmujemy z piekarnika
- czekamy aż przestygnie i wkładamy do lodówki, żeby się pasztet "związał" (najlepiej na noc)
- rano wyjmujemy z foremki, kroimy i można wszamiać :)
Smacznego :)
Paweł
Etykiety: Śniadanie/Kolacja