Pasztet z żurawiną - bez jajek



Siemanko :)
Miał być przedświąteczny, będzie sylewestrowy pasztet z żurawiną :) 
Przyznam, że ja nie cierpię żurawiny, ten kwaśno, garbnikowy posmak brrr.. Asia za to uwielbie
takie rzeczy, jak żurawina, aronia (prosto z krzaka - brrrrrrrrr!), kwaśne jabłka - szare renety/boskopy.
Akurat w temacie kwaśnym dobraliśmy się z Asią jak pies z jeżem :p
Ale! jako dodatek do czegoś żurawina może być fajna. Ten pasztet zrobiłem dla Asi. Żurawiny miałem od groma, akurat wstawiałem rosół. Myślę sobie, a niech tam, wiele roboty z tym nie jest, niech dziewucha ma, jak lubi. Zrobiłem, spróbowałem ... o kurczaki! dobre! :D
Do tego miałem od mojej kochanej teściowej (którą oczywiście serdecznie pozdrawiam) słoik zapasteryzowanych borówek z działki. Naprawdę godne to połączenie
Jak się go robi? Banalnie prosto :D
Jak to u mnie, z pełnym wykorzystaniem wszystkich składników :)

Potrzeba na pasztet wielkości keksówki:
Wykonanie:
Uwagi:
  • żurawinę można oczywiście od razu dać gotową ze słoika 
  • podawać można z borówkami, lub z żurawiną ze słoika (ja wolę z musztardą :p)
  • oczywiście jak ktoś chce, to może wyłożyć blaszkę plastra,mi słoniny lub boczku i wtedy nie trzeba będzie używać papieru do pieczenia. Ja akurat nie miałem nic pod ręką, bo to była szybka, spontaniczna akcja :)