Post dzień 39 urlopu dzień 4 koniec postu :)





Cześć !
Coraz bardziej nam ten post już dokuczał. W zasadzie widzimy, że jest to norma, bo przy poprzednich trzech postach też tak mieliśmy. Im bliżej końca postu, tym bardziej niespokojni byliśmy i drażliwi.
Pal licho te wszystkie wędliny i kiełbaski, które mieli ludzie będący z nami na wakacjach w wspólnej
lodówce. Zresztą te ich wyroby "mięsno podobne" bliżej miały do wegetariańskiego żarcia niż mięsa, tyle tam mieli dodatków i soi :p
Spacerując po rynku w Krakowie z każdej strony nam pachniało, Poszliśmy też na rynek Stary Kleparz zobaczyć co tam jest (tak polecany przez nasze ziomki paleo blogerki) i te szyneczki, wędlinki mniam mniam.
Ale cały czas byliśmy twardzi i nie daliśmy się złamać...
Do czasu aż chcieliśmy kupić bilet do podziemi w Krakowie. Stoisz, czas tracisz i dowiadujesz się, że nie wejdziesz.
Spróbowaliśmy popołudniu jeszcze raz, bo zobaczyłem, że do 22 można zwiedzać. Stwierdziliśmy, że zostaniemy do późna, żeby zobaczyć jak wygląda miasto nocą.
Podchodzę do ciecia i mówię, że chciałbym bilet do podziemi.
- owszem, jest, ale na wieczór
- super, poproszę, chcemy z żoną do wieczora zostać w mieście
- ... na jutro wieczór ...
Zawinęliśmy się więc z powrotem do gospodarstwa, żeby pobyć sobie z kimś rozumnym, np. kozami, królikami i owcami.
Po drodze, już przed samą miejscowością, gdzie mieliśmy wynajęty pokój zajechałem pod karczmę.
Asia pyta, co tu robimy?
- pieprze wszystko, idziemy coś zjeść
Podchodzę do lady i mówię, że jesteśmy bezglutenowi i mamy kupę alergii.
Widzę lekkie spięcie, więc mówię, ale spokojnie, bo jesteśmy też bezproblemowi.
Najpierw poprosimy rosołek, ale bez makaronu z samą marchewką.
To był najlepszy rosół jaki w życiu jedliśmy (chociaż lekko za słony :p)
Jedliśmy długo, delektując się każdą łyżką.
Mówię do Asi, bierzemy drugie też. Ale co?
Podchodzę do obsługi i ustalam z nimi, że proszę o wątróbkę wieprzową, duszoną z cebulą, bez żadnej mąki i do tego ogórki małosolne robione na miejscu.
To była królewska uczta :p
Także zaczynamy wychodzić z postu trochę wcześniej niż zamierzaliśmy :p
Rano na śniadanie jedliśmy zupę jarzynową (włoszczyzna z domową wegetą na wodzie)
W ciągu dnia trochę malin w gospodarstwie i ogórki kiszone po drodze
Obiad rosół 300ml + 150g wątróbki i 100 ogórków małosolnych
Po takim obiedzie nic nam się nie chciało już jeść do następnego dnia.
Wróciliśmy do gospodarstwa z uśmiechami na twarzy i poszliśmy karmić zwierzątka :)

Etykiety: