wiadro szczęścia



Nie ma się co nad sobą rozczulać , ale własny ogródek , to nie tylko
zbiory , ale i kuuupa pracy . Wiosną przekopanie wszystkiego , później wysianie , następnie pielęgnowanie i podlewanie , potem usuwanie chwastów . Walka z mrówkami, mszycami , sarnami, kretami , kotami , małymi dziećmi sąsiadów które podjadają truskawki z nieswojego fyrtla . Ale ... mnie mieszczucha to bawi i mam z tego frajdę , dlatego to robię , co roku mówię sobie , że za rok dam sobie  spokój z uprawą , bo za dużo czasu i uwagi wymaga ogródek ( a czas to luksus którego mam mało ) , ale gdy sobie jadę po  warzywa na śniadanie i patrzę ile fajnego jedzonka mam , to się od razu papa cieszy i  ... dosiałem kolejne rzodkiewki, białe i czerwone i koperek . Także jeszcze mi się chce , już zbieram też skorupki od jajek , żeby na wiosnę rozrzucić i przekopać .
A taka zieleninka , która tu i ówdzie podjedzona przez robaczki , mrówki itd , jest bardzo zdrowa . Bo robak nie zje czegoś co zawiera chemię . Niczym nie pryskam swoich warzyw , wychodzę z założenia , że co będzie , to będzie :)

Etykiety: